środa, 24 sierpnia 2016

Balet wcale nie jest nudny /Jezioro Łabędzie - The Kirov Ballet

        Utarło się, że balet jest rozrywką dla wyższej klasy społecznej. Drodzy Państwo nie żyjemy w średniowieczu, w internecie można  znaleźć wszystko. A jednak balet cieszy się bardzo małym zainteresowaniem. Nikt już nie cieszy się widokiem skaczących mężczyzn w rajstopach.

Na 100 % zdarzyło wam się kiedyś, że widzieliście jak ktoś w żartobliwy i trochę koślawy sposób demonstruje balet pokazując najbardziej  charakterystyczne kroki z Jeziora Łabędziego, drepcząc na palcach w miejscu z uniesionymi rękami. Ale o co tak dokładnie chodzi w tym przedstawieniu ?
Zdobyłam się na odwagę i niczego nie świadoma włączyłam 1,5 godzinny seans i odpłynęłam.

Biesiada przed zamkiem, wszyscy ucztują, odbywają się tańce, błazen zabawia gości. Podczas imprezy królowa daje w prezencie swojemu synowi kusze. A on jak mały chłopiec od razu leci pobawić się swoją zabawką nad bajoro. Czatując nad stawem na dzikie zwierzęta dostrzegał Ją, piękną, nieśmiałą, skąpaną w księżycowym blasku. Książę natychmiast zakochał się w łabędziu. Łabędź jak to łabędź trochę dziki więc młodzieniec nie może pochwycić go w swe ramiona. Po wielu staraniach i okazałych tańcach okazuje się, że ptak jest tak na prawdę kobietą (o imieniu Odetta) zaklętą przez czarnoksiężnika. Jeśli ktoś poprzysięgnie jej miłość wtedy czary przestaną działać. Nazajutrz zostaje wydany bal gdzie zostały zaproszone okoliczne piękności lecz panicz nawet nie rzucił na nie okiem. Przybywa nieoczekiwanie Czarnoksiężnik z łudząco podobną do Odetty Odylią. Chłopak zauroczony poprzysięga złemu łabędziowi miłość. Zrozumiawszy swój błąd, biegnie nad jezioro, widzi dziewczynę lekko żywą. Pojawia się czarnoksiężnik i rozgrywa się pojedynek na śmierć i życie w podskokach i obrotach. W tym akurat przypadku Czarnoksiężnik zostaje zabity a Odetta przemienia się w kobietę. W innych wersjach Jeziora Łabędziego niestety nie ma takiego happy endu.

Historia została opowiedziana tańcem. Jestem naprawdę podekscytowana ,że tyle można się dowiedzieć tylko z ruchu ciała. Zero dialogów a jednak wszystko, no dobra prawie wszystko zrozumiałam.

Wciągnęłam się niesamowicie w akcję. Dawno już tak nie miałam bym przeżywała wszystko wraz z bohaterami. W ostatnich scenach  serce biło mi znacznie mocniej.  Możliwe, że głęboko zakorzenione marzenie z dziecięcych lat o zostaniu baletnicą sprawiło, że oglądało mi się tak przyjemnie.

Z muzyką Piotra Czajkowskiego byłam wcześniej oswojona więc nie było to  dla mnie ogromnym szokiem. Za to te wszystkie podskoki, szpagaty w powietrzu wprawiły mnie w oszołomienie. Jak ja bym  chciała z taką lekkością unosić nogę no góry. Najpiękniejsze były nie te szybie i wysokie skoki lecz wolne precyzyjne obroty i wyciągnięcia  nogi do szpagatu pionowego.

Polecam obejrzeć, chociaż dla zaspokojenia ciekawości.


1 komentarz:

  1. Nigdy nie pomyślałabym, że to może być coś tak pięknego. Cieszę się, że trafiłam na Twojego posta. Z przyjemnością oglądnę Jezioro Łabędzie w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń